"Zbrodnie Grindelwalda"... I mojego opanowania!
•••
Druga część "Fantastycznych Zwierząt" wjedzie do polskich kin już 16 listopada. Osobiście jestem wielką fanką Harry'ego Pottera, ale z racji tego, że seria zawładnęła mną dość niedawno, na część pierwszą nie udałam się do kina. Teraz żałuję bardzo, no ale cóż, wypada mi już tylko w pełni wykorzystać premierę "Zbrodni Grindelwalda" i podzielić się z Wami moimi przemyśleniami (ale mi się fajnie zrymowało...). Nie przedłużam więc wstępu i zaczynam!
Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć był swego rodzaju powrotem do świata magii. Po pięciu latach od pojawienia się na ekranach ostatniej części właściwej serii fani mogli znów udać się do kin i z uśmiechem na ustach obejrzeć prequel do przygód młodego czarodzieja, a tym bardziej odetchnąć z ulgą, kiedy powrót ten odbył się... Z wielką parą! Wyobraźnia Rowling, na szczęście, nie zna granic i wręcz nie było mowy o dostaniu kolejnego chłamu sortu Przeklętego Dziecka, który niósłby za sobą jedynie echo uderzania otwartą ręką w czoło oraz donośny płacz za wydanymi pieniędzmi (*powoli podnosi rękę do góry*). Fantastyczne Zwierzęta... miały w sobie to, co pozwoliło fanom na nienaganny powrót do ukochanej serii; charakterystyczna walizka będąca rekwizytem niemal tak cudownym jak Mapa Huncwotów, niesamowite zdolności towarzyszące jeszcze bardziej niesamowitym postaciom, tytułowe fantastyczne bestie, które zawładnęły sercami wielu, kiedy zdawało się, że nic godnego hipogryfów i testrali już nie powstanie oraz kilka innych rzeczy, które obudziły we wszystkich ponowną chęć zostania czarodziejem. Cały świat po prostu otworzył się na nowo, tworząc godny wstęp do wspaniałej historii właściwej.
Muszę przyznać, że nie mam zbyt wielkich oczekiwań do Zbrodni Grindelwalda. Nie mam oczywiście na myśli, że podchodzę do tego tematu obojętnie albo przewiduję absolutną porażkę. Nie, nie, nie, bo o porażce, a przynajmniej finansowej, nie ma tu wręcz mowy. Pierwsza część została przyjęta dość entuzjastycznie i nie spotkałam się jeszcze ze złymi opiniami wykluczającymi absolutnie zobaczenie części następnej. Sądzę raczej, że zwiastuny zaoferowały nam bardzo dużo nowych wątków i postaci. Sam Grindelwald będzie bowiem charakterem stosunkowo nowym, bo dotychczasowe spojrzenie na niego było dość ubogie, co absolutnie nie łączy się z nowym filmem, gdzie jego tytułowe zbrodnie (znane zdecydowanie bliżej osobom, które przeczytały książki) będą jednym z wątków wyrywających się naprzód. Mam wielkie oczekiwania co do tej postaci, bo sam jej wygląd diabelnie mnie ciekawi i po prostu nie mogę się doczekać, aż zobaczę to wszystko na wielkim ekranie. Oprócz Grindelwalda bardzo istotny będzie także Albus Dumbledore. Postać sławnego dyrektora Hogwartu była oczywiście bardzo znamienną w serii, jednak nowy aktor grający go oraz sam fakt, że Dumbledore w tym filmie będzie po prostu młodszy, stwarza wrażenie poniekąd nowego charakteru. Wracając do aktora, to muszę wspomnieć, że to właśnie Jude Law - odtwórca młodszej wersji - był od początku głównym czynnikiem ciągnącym mnie jeszcze bardziej w kierunku filmu. Bardzo go lubię i już po zwiastunach wierzę, że w tej roli poradzi sobie bardzo, ale to bardzo dobrze.
Zwiastuny pokazały nam sprawy już po prostu pojawiające się lub istotne w Harrym Potterze, a także wątki stosunkowo nowe. Do tych pierwszych zalicza się już sama postać Dumbledore'a, a także pojawiające się w zwiastunie testrale, zwierciadło Ain Eingarp, czy też Hogwart. Liczę, że niektóre sceny pokażą nam choć trochę inne spojrzenie na dane sprawy, niż mieliśmy to już okazję zobaczyć. Drugie wątki, czyli nowe, to głównie postacie; Leta Lestrange, Nicholas Flamel (tak, wiem, pojawiał się w serii, ale nie uczestniczył bezpośrednio w wydarzeniach) i Tezeusz Scamander - starszy brat głównego bohatera. Nie wiem, czy cieszyć się z dość ubogiego przedstawienia tych postaci w zapowiedziach. Nie możemy bowiem wywnioskować, jak ważną rolę mogą one odegrać w wydarzeniach. Oprócz tego powrócą oczywiście poznani w pierwszej części Newt Scamander, Jacob Kowalski czy siostry Goldstein.
To, na czym absolutnie zależy mi w Zbrodniach Grindelwalda to adekwatne pokazanie relacji Albusa i Gellerta. Chemia między tymi bohaterami może być tak ciekawie rozwinięta, że zabiję, jeśli to będzie potraktowane jako jakiś wątek poboczny! To powinien być pierwszy plan, a nawet jakiś półtoroplan! Ale to na razie zostawmy i zachowajmy spokój i nadzieję na należyte potraktowanie wspaniałego wątku, amen.
Drugą rzeczą, na którą czekam jest postać samej Nagini. W oryginalnej serii był to wąż Voldemorta, jednak my już po zwiastunie wiemy, że w Zbrodniach... zobaczymy ją pod postacią kobiety. Takie teorie wysnuli fani już po pojawieniu się pierwszych plakatów promujących widowisko. Niektórzy uznali to za w miarę sensowne wyjaśnienie już samego wyglądu postaci, inni zignorowali fakt i uznali za stosowne poczekać na film i przekonać się na własne oczy przy okazji ostatecznego efektu. Ci pierwsi mogą się już pochwalić przeczuciem, ci drudzy nie musieli czekać na film; wszystko wyjaśniło się i stało jasne wraz z pierwszym zwiastunem, gdzie w krótkiej, ale znaczącej scenie pokazano przemianę pięknej dziewczyny w znanego nam już węża.
Post nie jest zbyt długi. Więcej, nawiązując do tego wpisu, napiszę przy okazji recenzji. Na Zbrodnie Grindelwalda wybieram się już w dzień premiery, wobec tego moimi wrażeniami podzielę się z Wami już niedługo ;) Mam wielką nadzieję, że mogę się spodziewać oryginalnych postaci, wciągającej historii, no i oczywiście sukcesu najbardziej wyczekiwanego przeze mnie młodego Dumbledore'a. Ale o tym wszystkim już niedługo, do następnego razu!
~Villcheck


Komentarze
Prześlij komentarz